czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 1

Mruknęłam z niezadowoleniem gdy budzik wdarł się do moich snów i całkowicie je zrujnował. Po omacku wyłączyłam urządzenie i przekręciłam się na drugi bok, wmawiając sobie, że poleżę tylko 5 minut i już wstaje.

-Lili wstawaj! Znowu zaspałaś!- te słowa zadziałały jak kubeł zimnej wody. Otworzyłam oczy i zobaczyłam pochylająca się nade mną mamę.

-Która godzina?- wymruczałam jeszcze lekko zaspana.

-Za kwadrans zaczynasz lekcje!

Cholera! Znowu to samo. To będzie drugi raz w tym tygodniu kiedy się spóźnię, a mamy dopiero środę! Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. To co zobaczyłam w lusterku przestraszyło mnie. Pofalowane blond włosy wyglądały jakby coś w nich zamieszkało, dodatkowo since pod oczami świadczące o zmęczeniu wcale nie dodawały uroku. Wciąż zaspane niebieskie oczy patrzyły na mnie z nieskrywaną krytyką. Ekspresowy prysznic do końca mnie obudził. W biegu wybrałam i nałożyłam pierwsze lepsze spodnie i bluzę przez głowę. Włosy związałam w luźnego warkocza i pomalowałam rzęsy tuszem. Nienawidziłam malować się, więc na codzień stosowałam zasadę minimalizmu. Zgarnęłam sportową torbę z podłogi i zbiegłam na dół.

-Zjem coś w szkole, obiecuję!

Założyłam buty, złapałam kurtkę i wybiegłam z domu, zanim mama zdążyła zaprotestować. To teraz tylko kilometrowy bieg i reszta dnia powinna pójść z górki. Po 10 minutach stałam pod drzwiami sali starając się uspokoić oddech.

-Dzień dobry, Przepraszam za spóźnienie.

-Lilianna. Coraz wcześniej pojawiasz się na zajęciach. Jeszcze 3 miesiące i może zaczniesz przychodzić na czas. Siadaj.

Zajęłam swoje miejsce pod oknem, mniej więcej w połowie sali i myślami przeniosłam się poza ściany tego budynku.
Skocznia. To tam obecnie kręciło się całe moje życie. Jeśli w ogóle można powiedzieć, że było ono moje. Co prawda spędzałam tam większość czasu, cały zapał, siły i chęci wkładałam w to co robię, ale byłam w cieniu. Żyłam życiem innych, bardziej przeżywałam ich sukcesy i porażki niż swoje własne, ale kochałam to. Właśnie taka byłam. Wolałam się nie pokazywać i pracować na zwycięstwa innych niż swoje. I teraz zbliżał się konkurs w Zakopanem! To było coś na co czekałam od roku. Został tylko dzień do przyjazdu skoczków z całego świata i panował istny kocioł, ale kochałam to. Dlatego zamknięcie mnie w czterech ścianach tego budynku było najgorszą karą. Aby przetrwać do 13. Jedyny plus bycia w klasie maturalnej- kończenie wcześnie lekcji.


*

-Lili przejdź się po hotelach i sprawdź czy wszystko zostało już przygotowane. Nie chcę niespodzianek.

Przeraziła mnie myśl biegania od hotelu do hotelu, ale muszę wykonywać polecenia organizatorów. Tak więc dostałam plakietkę, że występuję w imieniu szefa i wyruszyłam w niekrótki spacer. 
Wiedziałam, że wszystko na pewno jest już przygotowane. Współpracowaliśmy ze sprawdzonymi partnerami, którzy nie pozwoliliby sobie na taki nieprofesjonalizm. Po co mnie tam wysłali? Bardzo dobrze to wiedziałam. Cała ekipa mnie znała bo praktycznie dorastałam pod skocznią. Nigdy nie zapomnę gdy jako dziecko siadałam na zboczu wzgórza, niedaleko progu, aby móc dokładnie obserwować moment wybicia. Brat nauczył mnie kochać skoki narciarskie i patrzeć na nie inaczej niż robi to przeciętny człowiek. To nie tylko sport, w którym jeden Polak zdobył wiele tytułów, ale skończył karierę. To nie sport, w którym starają się dorównać mistrzowi jego młodzi następcy, ale im nie wychodzi. To nie tylko sport, w którym samobójcy na dwóch deskach ścigają się kto dalej skoczy z górki. To sport, któremu musisz podporządkować całe swoje życie, od małego, przestrzegać ścisłych zasad, sam sobie narzucać rygor, na każdym treningu dawać z siebie więcej niż 100 %, a nawet wtedy nie możesz być pewien sukcesu. Powiecie, że w każdym sporcie tak jest. W takim razie w jakim innym, zawodnicy muszą praktycznie całą zimę spędzić poza domem? Z jednego miasta do drugiego, z jednego konkursu na drugi, życie na walizkach, kontakt z rodziną głównie telefoniczny. Latem jest niewiele lepiej. Zgrupowania, letnie grand prix. To wszystko sprawiło, że mam tak wielki szacunek do tych szaleńców. 
Dobrze wiem, że nie potrzebują mnie, a dają mi nowe zajęcia, mało ważne tylko ze względu na nieżyjącego brata-serwismana, czują, że są mu coś winni, a ja wykorzystuje to, bo chcę być blisko tego życia. Nie chcę oglądać zawodów od strony widza, chcę znać to wszystko od środka, takie jakie jest naprawdę, więc dopóki mogę będę z tego korzystać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz