-Lili zchódź stamtąd!
-Zaraz po kolejnym skoczku!- odkrzyknęłam jednemu z serwismanów, którego nie mogłam rozpoznać z tej odległości. Odwróciłam się w stronę belki i utkwiłam wzrok w siedzącym na niej zawodniku. Odepchnięcie, rozbieg, wybicie, lot, lądowanie. Najdalszy skok tego treningu! Zaczęłam skakać i bić brawo jak przystało na jedenastoletnią fankę. Niestety trzeba było wrócić i się znowu wytłumaczyć. Rozejrzałam się po miejscu, w którym obecnie znajdowałam. Dość stromo, ale to najlepszy punkt obserwacji, nic na to nie poradzę, że aby zobaczyć dokładnie wybicie z progu trzeba zejść z górnej trybuny, powoli zsunąć się jeszcze niżej i podziwiać tych wspaniałych samobójców i ich wyczyny, jednocześnie modląc się, aby jak najdłużej nikt z zespołu nie zauważył twojej nieobecności na dole skoczni. Dziś udało mi się obejrzeć 6 skoków, nowy rekord! Z szerokim uśmiechem wdrapałam się z powrotem na trybunę i stamtąd kulturalnie, schodami zeszłam na dół.
-Zanim zaczniesz krzyczeć, pamiętaj, że jeśli miałoby mi się coś stać, to nie powstrzymał byś tego, mogę równie dobrze spaść ze skoczni jak i połknąć się i w niefortunny sposób uderzyć się w głowę o krawężnik. Jesteśmy marionetkami i nie decydujemy o sobie, a osoba, która mną kieruje kazała mi tam iść.-zakończyłam swój monolog czekając na wykład, abym w końcu zaczęła uważać na siebie.
-Rodzice mnie zabiją jeśli coś ci się stanie, więc proszę, ze względu na mnie, unikaj czynności, w których prawdopodobieństwo śmierci wynosi 80 %. Tylko tyle, bo ja ich nie przekonam wtedy, że tak musiało być.
Mój starszy brat odwrócił się odszedł, wcześniej naciągając mi czapkę na oczy. Nie był zły, ale się martwił, więc na dziś dość wybryków. Ale tylko dlatego, że dzięki niemu mogłam poznać skocznię od tej zamkniętej dla większości ludzi, strony. Rozejrzałam się po otaczającym mnie obiekcie, na którym się znajdowałam.
Nazywam się Lilianna Zalewska, mam 11 lat, ale już wiem, że to moje miejsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz