A jednak moje beznadziejne zadanie nie trwało aż tak długo jak przypuszczałam. Gdy załatwiłam wszystko co musiałam, wróciłam pod skocznie mając nadzieję na kolejne ciekawsze zajęcia. Zaczęłam szukać człowieka, któremu bezpośrednio podlegałam. Już z daleka słyszałam 0odniesione głosy i chciałam się wycofać dopóki nie usłyszałam swojego imienia. Wtedy mimowolnie podeszłam jeszcze bliżej chowając się za jeden z drewnianych budynków.
-Lili jest zbędnym wydatkiem, na jej miejsce moglibyśmy zatrudnić kogoś bardziej wykwalifikowanego i przydatnego. Nie potrzebujemy dziewczyny na posyłki.
-Dobrze wiesz, że tu się wychowała, to całe jej życie, a wcale nie płacimy jej tak dużo. Nie wrzucę jej.
Na tym ta dyskusja się skończyła. Wiedziałam, że jestem niepotrzebna, ale i tak to co usłyszałam zdołowało mnie. Nie wyobrażałam sobie, że mogę to wszystko stracić, ale ile nacisków wytrzyma mój szef? Nawet jeśli mnie lubi, nie może się sprzeciwiać w nieskończoność. Oparłam się o ścianę i wzięłam głęboki wdech. To jest ten moment Lili. Musisz wziąć sprawy w swoje ręce i wyjść przed tłum. Zapracować na miejsce tutaj. Teraz. Inaczej to na czym najbardziej ci zależy przeminie i nie dostaniesz drugiej szansy.
*
Ostatni trening przed zawodami. Mogłam go obserwować spokojnie z trybuny, bo zrobiłam wszystko na dziś. W polskiej kadrze nie działo się teraz najlepiej. Po odejściu mistrza nie było godnego zastępcy. Widać było potencjał skoczków, ale coś nie do końca grało. Oczywiście wszyscy ufaliśmy trenerowi, miał plan, a na efekty po prostu trzeba czekać.
Na belce zasiadł jakiś nieznany mi skoczek. To dziwne. Dopiero po chwili skojarzyłam kim on jest. Jakub Wolny. Wielki talent i nadzieja polskich skoków.
Odbicie od belki, pozycja najazdowa, spóźnione wybicie z progu, korygowanie postawy w locie, lądowanie. Widać, że był niezadowolony. Chłopak nie był w kadrze A, więc trener również był inny. Spojrzałam w tamtym kierunku, jego mentor miał minę, jak dziecko, które było pewne, że dostanie cukierka, ale spotkała go niemiła niespodzianka. Prychnęłam pod nosem. Serio? Tak się nie zachowuje trener. Jakby nie wiedział co robić, nawet ja bym sobie lepiej poradziła!
Znieruchomiałam na chwilę.
Nie.
Nie dam rady.
Beznadziejny pomysł.
Przyglądałam się dalszym poczynaniom skoczków, jednak nie mogłam się skupić na tym. Moje myśli ciągle krążyły nad tą idiotyczną myślą.
Do moich uszu doszedł jakiś pisk. Odwróciłam się i zobaczyłam niewielki tłum fanek stojących przed wejściem na obiekt.
To mogłam być ja. One nie dostały takiej szansy, ale ciągle walczą o swoje marzenia. Tylko ja siedzę bezczynnie. Czas coś zmienić.
Nie czekając chwili dłużej zerwałam się ze swojego miejsca i ruszyłam na dół skoczni. Musiałam go znaleźć i przekonać. To moja jedyna szansa, żeby tutaj zostać. Jeszcze nigdy w życiu nie miałam takiej motywacji. W końcu zobaczyłam sylwetkę, której szukałam.
-Kuba, prawda? Musimy porozmawiać.
Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany, ale kiwnął tylko głową. Odeszliśmy kawałek, wolałam aby nikt nas nie usłyszał.
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam swój monolog.
-Nie wiem czy mnie kojarzysz, nazywam się Lilianna Zalewska, jestem siostrą serwismana, który zginął w wypadku dwa lata temu. Praktycznie wychowałam się na skoczni. To całe moje życie, ale jestem niewidoczna i nikomu niepotrzebna. Chcę to zmienić, a ty jesteś mi do tego potrzebny. Oboje wiemy, ze twój trener jest beznadziejny i tylko dlatego, że masz talent to startujesz w jutrzejszym konkursie. I to moja propozycja. Od dziecka Przyglądałam się treningom przeprowadzanym przez trenerów kadry A. Mogę przekazać ci to, co wiem. Wskazówki, dodatkowe ćwiczenia, mogłabym zostawać na treningi kiedy tylko miałbyś czas, dostosuje się. Po prostu potrzebuje tej szansy, a ty też byś z tego skorzystał.
Skończyłam i spojrzałam na skoczka wyczekując jego odpowiedzi.
-Chyba żartujesz. Mam zostawić trenera z doświadczeniem, zaprzepaścić swoją szansę dla jakiejś obcej dziewczyny, aby spełnić jej zachciankę? Zapomnij.
-Nie zachciankę to po pierwsze. Po drugie z takim przygotowaniem nic nie zaprzepaszczasz, uwierz mi. Jestem tu od 7 lat i widziałam jak trenują mistrzowie. Twój trener nie wie co robi. Nic nie tracisz. Na początek nie musisz go przecież zostawiać. Daj mi się wykazać, twój sukces będzie moim sukcesem, dobrze to wiesz.
-To chore. Nie nakręcaj się, nie zgadzam się.
-Nie rozumiem jaki masz z tym problem, daj mi jedną szansę, a obiecuję, ze nie pożałujesz. Nic nie tracisz, a możesz wygrać wszystko! Naprawdę tak ciężko spróbować?
-Znajdź sobie innego zawodnika.
Odszedł. A wraz z nim moje nadzieje.
Simple story, not simple characters
niedziela, 24 sierpnia 2014
czwartek, 21 sierpnia 2014
Rozdział 1
Mruknęłam z niezadowoleniem gdy budzik wdarł się do moich snów i całkowicie je zrujnował. Po omacku wyłączyłam urządzenie i przekręciłam się na drugi bok, wmawiając sobie, że poleżę tylko 5 minut i już wstaje.
-Lili wstawaj! Znowu zaspałaś!- te słowa zadziałały jak kubeł zimnej wody. Otworzyłam oczy i zobaczyłam pochylająca się nade mną mamę.
-Która godzina?- wymruczałam jeszcze lekko zaspana.
-Za kwadrans zaczynasz lekcje!
Cholera! Znowu to samo. To będzie drugi raz w tym tygodniu kiedy się spóźnię, a mamy dopiero środę! Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. To co zobaczyłam w lusterku przestraszyło mnie. Pofalowane blond włosy wyglądały jakby coś w nich zamieszkało, dodatkowo since pod oczami świadczące o zmęczeniu wcale nie dodawały uroku. Wciąż zaspane niebieskie oczy patrzyły na mnie z nieskrywaną krytyką. Ekspresowy prysznic do końca mnie obudził. W biegu wybrałam i nałożyłam pierwsze lepsze spodnie i bluzę przez głowę. Włosy związałam w luźnego warkocza i pomalowałam rzęsy tuszem. Nienawidziłam malować się, więc na codzień stosowałam zasadę minimalizmu. Zgarnęłam sportową torbę z podłogi i zbiegłam na dół.
-Zjem coś w szkole, obiecuję!
Założyłam buty, złapałam kurtkę i wybiegłam z domu, zanim mama zdążyła zaprotestować. To teraz tylko kilometrowy bieg i reszta dnia powinna pójść z górki. Po 10 minutach stałam pod drzwiami sali starając się uspokoić oddech.
-Dzień dobry, Przepraszam za spóźnienie.
-Lilianna. Coraz wcześniej pojawiasz się na zajęciach. Jeszcze 3 miesiące i może zaczniesz przychodzić na czas. Siadaj.
Zajęłam swoje miejsce pod oknem, mniej więcej w połowie sali i myślami przeniosłam się poza ściany tego budynku.
Skocznia. To tam obecnie kręciło się całe moje życie. Jeśli w ogóle można powiedzieć, że było ono moje. Co prawda spędzałam tam większość czasu, cały zapał, siły i chęci wkładałam w to co robię, ale byłam w cieniu. Żyłam życiem innych, bardziej przeżywałam ich sukcesy i porażki niż swoje własne, ale kochałam to. Właśnie taka byłam. Wolałam się nie pokazywać i pracować na zwycięstwa innych niż swoje. I teraz zbliżał się konkurs w Zakopanem! To było coś na co czekałam od roku. Został tylko dzień do przyjazdu skoczków z całego świata i panował istny kocioł, ale kochałam to. Dlatego zamknięcie mnie w czterech ścianach tego budynku było najgorszą karą. Aby przetrwać do 13. Jedyny plus bycia w klasie maturalnej- kończenie wcześnie lekcji.
-Lili wstawaj! Znowu zaspałaś!- te słowa zadziałały jak kubeł zimnej wody. Otworzyłam oczy i zobaczyłam pochylająca się nade mną mamę.
-Która godzina?- wymruczałam jeszcze lekko zaspana.
-Za kwadrans zaczynasz lekcje!
Cholera! Znowu to samo. To będzie drugi raz w tym tygodniu kiedy się spóźnię, a mamy dopiero środę! Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. To co zobaczyłam w lusterku przestraszyło mnie. Pofalowane blond włosy wyglądały jakby coś w nich zamieszkało, dodatkowo since pod oczami świadczące o zmęczeniu wcale nie dodawały uroku. Wciąż zaspane niebieskie oczy patrzyły na mnie z nieskrywaną krytyką. Ekspresowy prysznic do końca mnie obudził. W biegu wybrałam i nałożyłam pierwsze lepsze spodnie i bluzę przez głowę. Włosy związałam w luźnego warkocza i pomalowałam rzęsy tuszem. Nienawidziłam malować się, więc na codzień stosowałam zasadę minimalizmu. Zgarnęłam sportową torbę z podłogi i zbiegłam na dół.
-Zjem coś w szkole, obiecuję!
Założyłam buty, złapałam kurtkę i wybiegłam z domu, zanim mama zdążyła zaprotestować. To teraz tylko kilometrowy bieg i reszta dnia powinna pójść z górki. Po 10 minutach stałam pod drzwiami sali starając się uspokoić oddech.
-Dzień dobry, Przepraszam za spóźnienie.
-Lilianna. Coraz wcześniej pojawiasz się na zajęciach. Jeszcze 3 miesiące i może zaczniesz przychodzić na czas. Siadaj.
Zajęłam swoje miejsce pod oknem, mniej więcej w połowie sali i myślami przeniosłam się poza ściany tego budynku.
Skocznia. To tam obecnie kręciło się całe moje życie. Jeśli w ogóle można powiedzieć, że było ono moje. Co prawda spędzałam tam większość czasu, cały zapał, siły i chęci wkładałam w to co robię, ale byłam w cieniu. Żyłam życiem innych, bardziej przeżywałam ich sukcesy i porażki niż swoje własne, ale kochałam to. Właśnie taka byłam. Wolałam się nie pokazywać i pracować na zwycięstwa innych niż swoje. I teraz zbliżał się konkurs w Zakopanem! To było coś na co czekałam od roku. Został tylko dzień do przyjazdu skoczków z całego świata i panował istny kocioł, ale kochałam to. Dlatego zamknięcie mnie w czterech ścianach tego budynku było najgorszą karą. Aby przetrwać do 13. Jedyny plus bycia w klasie maturalnej- kończenie wcześnie lekcji.
*
-Lili przejdź się po hotelach i sprawdź czy wszystko zostało już przygotowane. Nie chcę niespodzianek.
Przeraziła mnie myśl biegania od hotelu do hotelu, ale muszę wykonywać polecenia organizatorów. Tak więc dostałam plakietkę, że występuję w imieniu szefa i wyruszyłam w niekrótki spacer.
Wiedziałam, że wszystko na pewno jest już przygotowane. Współpracowaliśmy ze sprawdzonymi partnerami, którzy nie pozwoliliby sobie na taki nieprofesjonalizm. Po co mnie tam wysłali? Bardzo dobrze to wiedziałam. Cała ekipa mnie znała bo praktycznie dorastałam pod skocznią. Nigdy nie zapomnę gdy jako dziecko siadałam na zboczu wzgórza, niedaleko progu, aby móc dokładnie obserwować moment wybicia. Brat nauczył mnie kochać skoki narciarskie i patrzeć na nie inaczej niż robi to przeciętny człowiek. To nie tylko sport, w którym jeden Polak zdobył wiele tytułów, ale skończył karierę. To nie sport, w którym starają się dorównać mistrzowi jego młodzi następcy, ale im nie wychodzi. To nie tylko sport, w którym samobójcy na dwóch deskach ścigają się kto dalej skoczy z górki. To sport, któremu musisz podporządkować całe swoje życie, od małego, przestrzegać ścisłych zasad, sam sobie narzucać rygor, na każdym treningu dawać z siebie więcej niż 100 %, a nawet wtedy nie możesz być pewien sukcesu. Powiecie, że w każdym sporcie tak jest. W takim razie w jakim innym, zawodnicy muszą praktycznie całą zimę spędzić poza domem? Z jednego miasta do drugiego, z jednego konkursu na drugi, życie na walizkach, kontakt z rodziną głównie telefoniczny. Latem jest niewiele lepiej. Zgrupowania, letnie grand prix. To wszystko sprawiło, że mam tak wielki szacunek do tych szaleńców.
Dobrze wiem, że nie potrzebują mnie, a dają mi nowe zajęcia, mało ważne tylko ze względu na nieżyjącego brata-serwismana, czują, że są mu coś winni, a ja wykorzystuje to, bo chcę być blisko tego życia. Nie chcę oglądać zawodów od strony widza, chcę znać to wszystko od środka, takie jakie jest naprawdę, więc dopóki mogę będę z tego korzystać.
Prolog
-Lili zchódź stamtąd!
-Zaraz po kolejnym skoczku!- odkrzyknęłam jednemu z serwismanów, którego nie mogłam rozpoznać z tej odległości. Odwróciłam się w stronę belki i utkwiłam wzrok w siedzącym na niej zawodniku. Odepchnięcie, rozbieg, wybicie, lot, lądowanie. Najdalszy skok tego treningu! Zaczęłam skakać i bić brawo jak przystało na jedenastoletnią fankę. Niestety trzeba było wrócić i się znowu wytłumaczyć. Rozejrzałam się po miejscu, w którym obecnie znajdowałam. Dość stromo, ale to najlepszy punkt obserwacji, nic na to nie poradzę, że aby zobaczyć dokładnie wybicie z progu trzeba zejść z górnej trybuny, powoli zsunąć się jeszcze niżej i podziwiać tych wspaniałych samobójców i ich wyczyny, jednocześnie modląc się, aby jak najdłużej nikt z zespołu nie zauważył twojej nieobecności na dole skoczni. Dziś udało mi się obejrzeć 6 skoków, nowy rekord! Z szerokim uśmiechem wdrapałam się z powrotem na trybunę i stamtąd kulturalnie, schodami zeszłam na dół.
-Zanim zaczniesz krzyczeć, pamiętaj, że jeśli miałoby mi się coś stać, to nie powstrzymał byś tego, mogę równie dobrze spaść ze skoczni jak i połknąć się i w niefortunny sposób uderzyć się w głowę o krawężnik. Jesteśmy marionetkami i nie decydujemy o sobie, a osoba, która mną kieruje kazała mi tam iść.-zakończyłam swój monolog czekając na wykład, abym w końcu zaczęła uważać na siebie.
-Rodzice mnie zabiją jeśli coś ci się stanie, więc proszę, ze względu na mnie, unikaj czynności, w których prawdopodobieństwo śmierci wynosi 80 %. Tylko tyle, bo ja ich nie przekonam wtedy, że tak musiało być.
Mój starszy brat odwrócił się odszedł, wcześniej naciągając mi czapkę na oczy. Nie był zły, ale się martwił, więc na dziś dość wybryków. Ale tylko dlatego, że dzięki niemu mogłam poznać skocznię od tej zamkniętej dla większości ludzi, strony. Rozejrzałam się po otaczającym mnie obiekcie, na którym się znajdowałam.
Nazywam się Lilianna Zalewska, mam 11 lat, ale już wiem, że to moje miejsce.
-Zaraz po kolejnym skoczku!- odkrzyknęłam jednemu z serwismanów, którego nie mogłam rozpoznać z tej odległości. Odwróciłam się w stronę belki i utkwiłam wzrok w siedzącym na niej zawodniku. Odepchnięcie, rozbieg, wybicie, lot, lądowanie. Najdalszy skok tego treningu! Zaczęłam skakać i bić brawo jak przystało na jedenastoletnią fankę. Niestety trzeba było wrócić i się znowu wytłumaczyć. Rozejrzałam się po miejscu, w którym obecnie znajdowałam. Dość stromo, ale to najlepszy punkt obserwacji, nic na to nie poradzę, że aby zobaczyć dokładnie wybicie z progu trzeba zejść z górnej trybuny, powoli zsunąć się jeszcze niżej i podziwiać tych wspaniałych samobójców i ich wyczyny, jednocześnie modląc się, aby jak najdłużej nikt z zespołu nie zauważył twojej nieobecności na dole skoczni. Dziś udało mi się obejrzeć 6 skoków, nowy rekord! Z szerokim uśmiechem wdrapałam się z powrotem na trybunę i stamtąd kulturalnie, schodami zeszłam na dół.
-Zanim zaczniesz krzyczeć, pamiętaj, że jeśli miałoby mi się coś stać, to nie powstrzymał byś tego, mogę równie dobrze spaść ze skoczni jak i połknąć się i w niefortunny sposób uderzyć się w głowę o krawężnik. Jesteśmy marionetkami i nie decydujemy o sobie, a osoba, która mną kieruje kazała mi tam iść.-zakończyłam swój monolog czekając na wykład, abym w końcu zaczęła uważać na siebie.
-Rodzice mnie zabiją jeśli coś ci się stanie, więc proszę, ze względu na mnie, unikaj czynności, w których prawdopodobieństwo śmierci wynosi 80 %. Tylko tyle, bo ja ich nie przekonam wtedy, że tak musiało być.
Mój starszy brat odwrócił się odszedł, wcześniej naciągając mi czapkę na oczy. Nie był zły, ale się martwił, więc na dziś dość wybryków. Ale tylko dlatego, że dzięki niemu mogłam poznać skocznię od tej zamkniętej dla większości ludzi, strony. Rozejrzałam się po otaczającym mnie obiekcie, na którym się znajdowałam.
Nazywam się Lilianna Zalewska, mam 11 lat, ale już wiem, że to moje miejsce.
Subskrybuj:
Posty (Atom)